Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To przecież nie jest nic dziwnego u praktykującego lekarza.
— Ale Armstrong nie jest zwyczajnym lekarzem praktykującym. Jest on profesorem uniwersytetu i ordynuje tylko w domu. Pozatem praktyką zupełnie się nie zajmuje, by nie odrywać się od pracy naukowej. Pocóż więc odbywa te długie jazdy, które muszą być dla niego bardzo uciążliwe? Kogo odwiedza?
— Jego woźnica — — — —
— Mój kochany Watsonie, chyba nie wątpisz, że on był pierwszym człowiekiem, do którego się zwróciłem. Ale — nie wiem, czy z wrodzonej złośliwości, czy na rozkaz swego pana, wyszczuł mnie psami. Na szczęście zarówno woźnica jak i pies bali się trochę mojej laski, tak, że wyszedłem cało z tej przygody. Wobec tak naprężonych stosunków dalsze badania w tamtych stronach stały się niemożliwe. Wszystko, co wiem, zawdzięczam jakiemuś uprzejnemu człowiekowi z naszej oberży. Opowiedział mi o zwyczajach doktora i jego codziennych wyjazdach. Jakby na potwierdzenie jego słów, wyjechał właśnie powóz z podwórza.
— Czy nie mogłeś udać się za nim?
— Wspaniale Watsonie! Masz dziś same genjalne pomysły! I mnie to przyszło na myśl. Zauważyłeś może, że w pobliżu znajduje się sklep z bicyklami. Pobiegłem tam, nająłem rower i pojechałem za powozem, zanim znikł mi z oczu. Wnet go dopędziłem. Trzymałem się potem w przyzwoitej od-