Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ległości jakich stu metrów. Ale za miastem, dość daleko na gościńcu, zdarzył mi się przykry wypadek. Powóz zatrzymał się, profesor wysiadł i szybko zbliżył się do mnie. Śmiejąc się szyderczo, rzekł, że ta droga, którą on teraz jedzie, będzie może za wąska dla nas obu, lecz on nie chce mi przeszkadzać i puści mnie naprzód. Zajście to tyło mi dość nieprzyjemne. Musiałem jednak wyminąć powóz i jechać gościńcem. Po jakimś czasie zatrzymałem się w ukryciu, by zobaczyć, czy powóz koło mnie przejedzie. Lecz nie było z niego ani śladu. Widocznie skręcił na jakąś boczną drogę. Wróciłem, lecz powozu już nie spotkałem. A teraz, jak widzisz, właśnie powrócił. Z początku nie sądziłem, by te wyjazdy miały być w związku ze zniknięciem młodego Stauntona. Jechałem za nim, gdyż chwilowo interesuje mnie wszystko, co odnosi się do Dra Armstronga. Ale teraz, gdy tak dalece uważa, by nikt go nie ścigał, wydaje mi się ta sprawa o wiele ważniejsza. Nie spocznę, aż jej dokładnie nie zbadam.
— Możemy go jutro znowu śledzić.
— Możemy? To nie tak łatwo, jak sobie wyobrażasz. Nie znasz tutejszej okolicy, która zupełnie nie nadaje się do zabawy w chowankę. Całą przestrzeń, przez którą dziś jechałem, jest równa jak stół. A nie mamy do czynienia z głupcem.
— Sam się o tem przekonałem. Telegrafowałem do Overtona, by mnie zaraz zawiadomił, jeśliby w Londynie zaszło coś nowego. Tymczasem musi-