Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie chciałem pana do tego namówić.
— Gdyby więc nocne odwiedziny się powtórzyły, zastanie mój przyjaciel puste gniazdo. — Zdaję się ze wszystkiem na pana, panie Holmesie. Potrzebuje pan tylko rozkazywać, a my będziemy wykonywać rozkazy. Czy może Józef ma także nam towarzyszyć?
— Ależ nie; mój przyjaciel Watson jest lekarzem i zaopiekuje się panem. Teraz spożyjemy drugie śniadanie, poczem wszyscy trzej wyjedziemy do Londynu.
Wszystko odbyło się wedle jego polecenia. Panna Harrison usprawiedliwiła się i pozostała w swym pokoju. Nie mogłem pojąć, jaki był cel tych zarządzeń; myślałem, że chce tylko odłączyć od niej Phelpsa, który tymczasem wesoły z wracających mu sił i zadowolony, że będzie mógł znów działać, z największym apetytem spożył śniadanie. Ździwienie nasze wzrosło, gdy Holmes na dworcu pomógł nam wsiąść do pociągu, a następnie spokojnie oświadczył, że nie myśli wcale opuszczać Wokingu.
— Muszę jeszcze parę szczegółów wyjaśnić — rzekł. — Pańska nieobecność zaś mi przytem bardzo pomoże. — Ty zaś, Watson, wyświadczysz mi wielką przysługę, jeżeli po przybyciu do Londynu pojedziesz natychmiast na Baker-Street i zostaniesz tam aż do mego