Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczowej nocy jak najprędzej schronić do domu. Nigdzie atoli nie natrafiliśmy na nikogo, któryby nam mógł powiedzieć, kto tędy przed chwilą przechodził.
Wróciliśmy więc do biura, przeszukaliśmy schody i korytarz, atoli bezskutecznie. Korytarz, który prowadzi do mego pokoju, był wyłożony jasnem linoleum, tak że łatwo możnaby poznać na niem ślady. Mimo starannego przyjrzenia się, nie znaleźliśmy żadnych śladów.
— Czy cały ten wieczór padał deszcz?
— Prawie od siódmej godziny.
— Jakże więc jest to możliwe, że żona odźwiernego, która około dziewiątej godziny weszła do pańskiego pokoju, nie zostawiła tam żadnych śladów swych brudnych butów?
— Bardzo mnie to cieszy, że pan zwrócił uwagę na ten szczegół; bo i mnie on uderzył. Zamiataczki mają zwyczaj zostawiać trzewiki w pokoiku odźwiernego, a przebierają się w pantofle.
— To wyjaśnia całą rzecz. A więc nie znalazł pan żadnych śladów, choć deszcz padał na dworze? Stan rzeczy jest rzeczywiście bardzo dziwny. Ale cóż pan dalej uczyniłeś?
— Przeszukaliśmy następnie pokój. O tajemnych drzwiach nie było co myśleć, a okna wznoszą się trzydzieści stóp nad ulicą, zresztą