Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieniędzy i że one jeszcze leżą w naszej piwnicy. Kosz, na którym ja siedzę, zawiera 2000 napoleondorów opakowanych warstwami cynfolii. Rezerwa naszego bulionu jest o wiele większą obecnie niż się zwykle trzyma w jednem biurze filii i dyrektorowie mieli co do tego obawę.
— Która była zupełnie usprawiedliwioną, zakończył Holmes. Teraz już czas, abyśmy ułożyli nasz plan. Spodziewam się, że w przeciągu godziny sprawa się skończy. Tymczasem Mr. Merryweather, musimy spuścić zasuwkę tej ślepej latarni.
— I siedzieć po ciemku?
— Przykro mi, ale tak. Przyniosłem talię kart, bo myślałem, że ponieważ tworzymy partie carrée, to mógłbyś pan zagrać swego wista. Ale widzę, że przygotowania nieprzyjaciela zaszły tak daleko, że nie możemy ryzykować obecności światła. I przedewszystkiem musimy sobie obrać miejsca. Oni są odważnymi ludźmi i chociaż schwycimy ich na gorącym uczynku, mogą na nas napaść, jeżeli się nie będziemy mieć na ostrożności. Ja będę stał za tym koszem, a panowie ukryjecie się za tamtymi. Potem kiedy puszczę na nich światło, szybko ich schwytajcie. Jeżeli oni dadzą ognia, Watsonie, to nie wahaj się i pal do nich.
Umieściłem swój rewolwer z odwiedzionym