Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przemyśliwałem nad całą sprawą w domu i wieczorem straciłem znowu otuchę, bo doszedłem do tego przekonania, że wszystko to musi być jakiemiś kpinami lub oszukaństwem, chociaż w jakim celu, nie mogłem sobie wyobrazić. Wydawało mi się zupełnie nieprawdopodobną rzeczą, żeby ktoś mógł zrobić taki testament, lub żeby oni płacili taką sumę za nic więcej jak proste przepisywanie Encyklopedyi Brytyjskiej. Wincenty Spaulding robił co mógł, żeby mi dodać odwagi, ale idąc spać, rozmyśliłem się zupełnie. Mimo to rano postanowiłem przecież tam zaglądnąć, kupiłem więc za pensa flaszkę atramentu, pióro gęsie i 7 arkuszy papieru i ruszyłem na Popes-court.
Ale ku mojej niespodziance i radości wszystko było jak najlepiej. Stół przygotowany był dla mnie, a Mr. Duncan Ross znajdował się tam, aby widzieć, czy ja zabiorę się do roboty. Wskazał mi literę A, a potem zostawił mnie; ale od czasu do czasu wpadał, aby zobaczyć, czy wszystko jest w porządku. O drugiej godzinie pożegnał mnie, pochwalił to, com napisał, i zamknął drzwi biura za mną.
Tak było dzień w dzień, Mr. Holmes, a w sobotę przyszedł szef i położył 4 złote suwereny za moją całotygodniową pracę. Tak samo następnego tygodnia i za dwa tygodnie. Codzień rano byłem tam o dziesiątej i codzień