Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wcale nie. Ten pan, Mr. Wilson, towarzyszył mi i pomagał w wielu sprawach, które mi wypadły najpomyślniej, i nie wątpię, że będzie mi nadzwyczaj użyteczny i w pańskiej aferze.
Tęgi jegomość podniósł się do połowy z krzesła, skinął głową na powitanie, spojrzawszy na mnie szybko i badawczo swemi małemi oczami, które otoczone były tłustemi powiekami.
— Siadaj na kanapie, rzekł Holmes, rzucając się na fotel, i założył palce jak zwykle, kiedy występował w roli sędziego. Wiem, mój Watsonie, że ty podzielasz moje upodobanie do wszystkiego, co jest bizarre i co wychodzi poza konwenanse i szarzyznę życia codziennego. Okazałeś to zamiłowanie przez entuzyazm, z jakim się zabrałeś do opisania, i z jakim nie dziw się, że tak powiem, ubarwiłeś tyle moich drobnych przygód.
— Twoje sprawy w istocie interesują mnie w najwyższym stopniu, zauważyłem.
— Przypomnisz sobie, com mówił w dzień przedtem, jakeśmy się zabrali do tego tak prostego problemu, przedłożonego nam przez Miss Mary Sutherland, że dziwne efekty i nadzwyczajne kombinacye musimy czerpać z samego życia, co zawsze jest o wiele trudniejszem zadaniem, niż wszelkie wysilanie wyobraźni.