Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ja musimy pomówić kilka słów z więźniami, lecz my zobaczymy się znowu na śniadaniu.
Sherlock Holmes dotrzymał słowa, bo około pierwszej godziny zeszedł się z nami w pokoju do palenia. Towarzyszył mu mały starszy gentleman, którego mi przedstawiono jako Mr. Actona, co to dom jego był sceną tej oryginalnej kradzieży.
— Życzyłem sobie, aby Mr. Acton był obecnym, gdy będę przedstawiał panom tę małą sprawę, powiedział Holmes, bo jest naturalną rzeczą, że on pewinien się żywo interesować szczegółami. Boję się, mój drogi pułkowniku, że pan żałujesz godziny, w której się natknąłeś na takie niespokojne indywidyum jak ja.
— Przeciwnie, odpowiedział pułkownik ze serdecznością, uważam to za zaszczyt, że wolno mi było studyować pańską metodę śledzenia zbrodni. Wyznaję, że ona zupełnie przeszła moje oczekiwania i że jestem całkiem niezdolny zdać sobie sprawę z pańskich rezultatów. Nie zauważyłem jeszcze śladu tropu.
— Lękam się, że moje wyjaśnienia gotowe rozczarować pana, ale nie było nigdy moim zwyczajem ukrywać jakikolwiek mój sposób ani przed moim przyjacielem Watsonem, ani przed kim innym, któryby mógł w tem znaleźć jakieś zainteresowanie i zrozumienie rze-