Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważaliśmy to za niepotrzebne.
— Nie trzymacie panowie psa?
— Tak, ale on jest uwiązany na łańcuchu po drugiej stronie domu.
— Kiedy służący idą spać?
— Około dziesiątej.
— Sądzę, że Wiliam zwykle o tej godzinie był także w łóżku.
— Tak.
— Szczególne, że właśnie tej nocy on miał być na nogach. Teraz byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś pan, Mr. Cunningham, był tak łaskaw oprowadzić nas po swoim domu.
Kurytarz wyłożony kamiennemi płytami z odgałęzieniem tylnem do kuchni, prowadził przez drewniane schody aż na pierwsze piętro domu. Wychodził na przeciw drugich bardziej ozdobnych schodów, które wiodły z sieni frontowej. Opodal tego wyjścia były drzwi do bawialni i kilku sypialni, a między niemi sypialni Mr. Cunninghama i jego syna. Holmes szedł powoli, zwracając baczną uwagę na architekturę domu. Mogłem wyczytać z jego twarzy, że był na dobrym tropie, a mimo tego nie mogłem sobie ostatecznie wyobrazić, w jakim kierunku prowadziły go jego wnioski.
— Łaskawy panie, rzekł Mr. Cunningham z pewną niecierpliwością, to pewnie zupełnie niepotrzebne. To jest mój pokój przy końcu