Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciela tak ponurej, a brwi jego tak zmarszczonych, jak to było, kiedyśmy wracali z miejsca poszukiwań. Przeszliśmy kilka razy po łące, ale ani Miss Stoner, ani ja, nie chcieliśmy przerywać jego zamyślenia, aż on sam ocknął się z przykrych myśli.
— Jest bardzo ważną rzeczą, Miss Stoner, przemówił, że pani powinna bezwzględnie stosować się do moich rad, pod każdym względem.
— Najzupełniej tak uczynię.
— Sprawa jest za poważna, aby się wahać. Życie pani może od tego zależeć, czy się pani na to zgodzi.
— Zapewniam pana, że się zdaję na pana zupełnie.
— Po pierwsze, mój przyjaciel i ja musimy przepędzić noc w pokoju pani.
Miss Stoner i ja wypatrzyliśmy się na niego ze zdziwieniem.
— Tak, to musi tak być. Pozwoli pani wyjaśnić tę rzecz. Zdaje mi się, że tam jest wiejska gospoda.
— Tak, pod Koroną.
— Bardzo dobrze. Okna pani można stamtąd widzieć?
— Pewnie.
— Musi się pani zamknąć w swoim pokoju pod pozorem bolu zębów, kiedy ojczym pani