Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale proszę popatrzyć na to.
Zdjął mały talerzyk mleka, który stał na szafie.
— Nie, my nie trzymamy kota, ale jest czita i pawian.
— Ach tak, prawda. Ale czita jest wielkim kotem i wątpię, żeby talerzyk mleka wystarczał na to, by zadowolić jej potrzeby. Jest jedna rzecz, co do której pragnąłbym się upewnić.
Usiadł w kuczki przed drewnianem krzesłem i badał siedzenie z największą uwagą.
— Dziękuję pani. Załatwiłem wszystko, powiedział wstając i wkładając soczewkę do kieszeni. Hallo! A to interesująca rzecz!
Przedmiotem, który zwrócił jego uwagę, był mały bat na psa, wiszący w jednym rogu łóżka. Ale był on zwinięty i zawiązany w pętlicę.
— Co ty sadzisz o tem, Watsonie?
— Jest to dosyć zwyczajny bat. Ale nie wiem, pocoby on miał być związany.
— To nie jest tak całkiem zwyczajne, prawda? Ach tak! Teraz jest świat bezbożny, ale kiedy już wykształcony człowiek wysila swój mózg na zbrodnie, to przejdzie wszystkich złoczyńców na ziemi. Myślę, że teraz dosyć widziałem; proszę pani, Miss Stoner, wyjdziemy na łąkę.
Nie widziałem nigdy twarzy mego przyja-