Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest stara i głupia i łatwo ją mogę usunąć z domu.
— Wybornie. Watsonie, nie masz nic przeciw tej przejażdżce?
— Zupełnie nic.
— Więc przejedziemy obaj. Co pani ma teraz do czynienia?
— Mam kilka spraw, które pragnęłabym załatwić teraz, kiedy jestem w mieście. Ale powrócę pociągiem o dwunastej, tak, aby być tam na czas, gdy panowie przyjdziecie.
— I może się pani nas spodziewać zaraz popołudniu. Mam jeszcze małą sprawę do przypilnowania. Czy pani nie zaczeka na śniadanie?
— Nie, muszę odejść. Ulżyło mi już na sercu, kiedym się panu zwierzyła z mego kłopotu. Zobaczymy się popołudniu. Zarzuciła swój gęsty czarny welon na twarz i wysunęła się z pokoju.
— I cóż ty o tem wszystkiem myślisz, Watsonie, zapytał Sherlock Holmes, pochylając się w tył na fotelu.
— Wydaje mi się, że to jest bardzo ciemna i straszna sprawa.
— Dosyć ciemna i dosyć straszna.
— Chociaż, jeżeli ta dama prawdę mówi, że posadzka i ściany są w dobrym stanie i że przez drzwi, okno i kominek nie było