Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny w ogródku. Tu żołnierz pije mleko z jakiegoś dziwnego naczynia, rozśmieszając innych. Cała scena jak średniowieczna groteska.
Nadjeżdża generał, lecz i on niema słowa pociechy dla narzekających kobiet. „Samiście sobie winni. Nie trzeba było strzelać“. Z temi słowy odjeżdża dalej.
Z kolei zjawia się kapelan. „Spalić tę szopę“, mówi, „z dymem puścić! Dać nauczkę!“.
Mały chłopak holenderski patrzy nań szeroko rozwartemi, szaremi oczyma. Nie zapomni on opowiedzieć o tem swoim prawnukom.
„Wojna, to okropna rzecz“, mówi matka, po holendersku. Żołnierze plączą się koło drzwi i okien, ciekawie oglądając mieszkańców. Lecz nie ma objawów brutalności.
Jakiś Kafir wchodzi do izby. „Kafir!!“ krzyczy dziewczyna z płomieniami w oczach. „Ano Kafir“, mówi ten spokojnie i oddala się. „Nie spalicie nam domostwa?“ Woła matka.
— Nie, nie, odpowiadamy, — nie bójcie się.
Po posiłku i odpoczynku posuwamy się dalej w stronę miasteczka.
„Bumm! Bumm! Bumm!“ To armaty nareszcie. Lecz gdzieś daleko, na skrzydle Tucker‘a. Na oddalonych pagórkach zielonych wykwitają białe smugi dymu. To pękające pociski. Patrząc przez lunetę, można dostrzedz w odległości ośmiu mil baterję brytyjską przy robocie. Czasem unosi się nad nią chmura kurza-