Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rej mowa, wszystkie oczy były zwrócone na Kitchener’a, gdyż najważniejszą potrzebą tej chwili była organizacja komunikacji między poszczególnymi członami armji. Zaś pod tym względem nikt mu nie mógł dorównać. Opowiadali mi naoczni świadkowie, że podczas bitwy Kitchener szybko się denerwował i tracił cierpliwość, podczas gdy Roberts, okazywał tem więcej spokoju i zimnej krwi, im niebezpieczeństwo było większe. Gdzie jednak chodziło o administrację i organizację, tam Kitchener był poprostu nieludzko rzeczowym. „Z przykrością donoszę o eksplozji dynamitu. Czterdziestu Kafirów zabitych“, komunikował jeden z oficerów. Telegraficzna odpowiedź Kitchener’a brzmiała: „Czy potrzeba więcej dynamitu?“
Pod ścianą hotelu, tuż przy drzwiach wchodowych stała ława drewniana, na której zasiadało wieczorem, prawie co dnia, kilku brodatych mieszczan dla wypalenia fajki i pogawędki. Przysiadłem się do nich z moją fajką burską, napełnioną najlepszym gatunkiem tytoniu z Magaliesburg. Po pewnej chwili milczenia wywiązywała się rozmowa ogólna; mówili oni doskonałą angielszczyzną swemi charakterystycznemi gardłowemi głosami. Ich słynny wódz, Botha, znajdował się gdzieś niedaleko miasta i było powszechną tajemnicą, że co noc otrzymywał on wiadomości, zaczerpnięte w mieście przez swych zwolenników. Ta gromadka starych mieszczan wyglądała mi na grupę wywiadowczą, więc postanowiłem dać ich głowom coś do trawienia. Po kilku wstępnych uwagach obojętnej treści, jeden