Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzać. Zawsze byłem za wiedzą ścisłą i potrzebą nieustraszonej pogoni za prawdą, bez względu na to gdzie się taiła. Teraz zobaczyłem jasno, że postawa moja była zbyt dogmatyczna i sztywna. Porównywałem myśl płynącą z mózgu z wydzielinami wątroby. To oczywiście było niedorzecznością. Jeśli myśl mogła wędrować tysiące mil i wytwarzać jawny skutek, przeto musiała się różnić nie tylko co do stopnia, lecz i co do rodzaju od każdej materji fizycznej. To zdało się rzeczą pewną i musiało pociągnąć za sobą pewną modyfikację mych poglądów.
W tym czasie (1886) rodzina generała, który był moim pacjentem, poczęła się interesować ruchomymi stolikami i zaprosiła mnie dla notowania wyników ich doświadczeń. Członkowie jej usadowili się dokoła stołu w jadalni, który po pewnej chwili, począł się chwiać i ostatecznie wprawił się w ruch, wystarczający do uderzania jedną nogą o podłogę. Z kolei siedzący, których dłonie spoczywały na stole, poczęli zadawać pytania i otrzymywać odpowiedzi, mniej lub więcej dorzeczne. Otrzymywano je nudną metodą cytowania alfabetu i notowania liter, wskazanych uderzeniem. Mnie się wydawało, żeśmy zbiorowo popychali stół i że nasza własna wola działała przy wskazywaniu liter. Byłem zainteresowany i sceptyczny zarazem. Niektóre z otrzymanych odpowiedzi nie były ogólnikowemi banalnościami, lecz wiadomościami bardzo określonemi, pochodzącemi rzekomo od zmarłych przyjaciół rodziny, co oczywiście czyniło większe wrażenie na obecnych, niż na mnie. W chwili, gdy piszę te słowa, mam przed