Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem już, dokąd nas pies prowadzi, — odezwał się chmurnie Folarstone.
— Dokądże? — zapytałem.
— Do przepaści Cri-Cri, — odparł. — Znajduje się ona w pobliżu. Jest to wielka, bezdenna jama.
— Skąd wiecie o tem? — zapytałem mocno zaniepokojony.
— Mój pradziadek, upiwszy się pewnego razu, — rzekł Folarstone po długim namyśle, — założył się, że pójdzie do tego przeklętego miejsca. No, i poszedł... — ale gdy wrócił stamtąd, niktby nie poznał tego dzielnego człowieka. Na samo wspomnienie o przepaści Cri-Cri drżał, jak listek. Był on tam pierwszy z Folarsten’ów i, mam nadzieję, że ostatni. Ja tam nie pójdę; nie chcę wyzywać złego i radzę również panom, abyście wracali do domu.
Nie pomogły namowy, ani obietnice. Za znaczne zaledwie wynagrodzenie zgodził się on dać nam swego psa, Nicka, sam zaś pozostał na miejscu.
Ruszyliśmy śmiało w dalszą drogę. Nick, czując bliski koniec naszej wyprawy, wydzierał się z całych sił naprzód; z wielkim wysiłkiem jedynie mogliśmy za nim nadążyć.
Po kilkunastu minutach, stanęliśmy nad złowrogą przepaścią. Ślady stóp wyraźnie malowały nam tragedję dzisiejszej nocy. Pięciu ludzi spuściło się wgłąb przepaści — trzech tylko powróciło na ziemię. Gładka powierzchnia wstrętnego błota, nad

— 104 —