Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przed nami. To chyba szatan, nie człowiek! — wołał Gérard z rozpaczą.
Ale teraz zaczęło mi się wszystko wyjaśniać. Młynarz opowiadał nam o straszliwej wściekłości, jaka ogarnęła Toussaca po odebraniu listu. Widocznie musiał się z tego listu dowiedzieć, komu miał zawdzięczać wykrycie owej schadzki nocnej w samotnej chacie na trzęsawisku. Kochanka jego musiała mu o tem donieść. Zrozumiałem teraz jego pragnienie, być jeszcze tę noc na wolności i przyrzeczenie, że po uiszczeniu pewnego długu, sam się nazajutrz dobrowolnie stawi w obozie. Chciał się zemścić na moim wuju, zabić szpiega, spólnika wiarołomnego...
Ta myśl nurtowała w nim, gdy pędził galopem w tę stronę. Niewątpliwie była tu kopalnia, z której wiodło tajemne przejście do zamku Grobois, znane mu ze schadzek tajnych, jakie miewał z mym wujem. Długi czas szukałem napróżno wejścia ukrytego; wkońcu poznałem ścianę i przedarłem się, pomiędzy krzakami, do ciemnego otworu, który ledwie mogłem znaleźć w panującym mroku.
Tymczasem przyłączył się do nas Savary, który odbył tę drogę pieszo. Przywiązaliśmy konie do krzaków, a ja poprowadziłem moich towarzyszów wąskim kanałem do szerszego nieco korytarza podziemnego. Nie mieliśmy światła, to też potykaliśmy się ciągle o kamienie i z trudem poomacku szukaliśmy drogi wzdłuż ścian. Gdy szedłem tędy poprzednio, pod przewodnictwem mego wuja, droga ta nie wydawała mi się bardzo daleka. Światło, które niósł przedemną, ułatwiało mi chodzenie a świadomość, ze wuj zna dokładnie to miejsce, budziła we mnie uczucie pewności. Dziś jednak wędrówka nasza, wśród tej ponurej ciemności, wydawała się bez końca. Savary począł sze-