Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błyszczące się światła, przedstawiciele dwóch wielkich współzawodników, symbol ich walki o panowanie na morzu i na lądzie, walki, która trwa od wieków i będzie jeszcze trwała wieki.
Blask na wybrzeżu stał się słabszy. Posuwaliśmy się naprzód gwałtownie. Słychać już było wyraźnie, jak fale uderzały o brzeg i łamały się z głośnym hukiem. Wtem nagle wynurzyła się z ciemności długa czarna łódź, jak pstrąg wypłoszony ze swej kryjówki i pędziła wprost ku nam.
— Strażnicy celni — wykrzyknął jeden z marynarzy.
— Jesteśmy zgubieni — zawołał drugi i wsunął coś szybko do cholewy grubego buta.
Ale tuż przed nami owa duża łódź skręciła nagle na bok i odjechała szybko jak strzała. Obaj żeglarze spoglądali za nią zdziwieni.
— Ci również nie mają czystego sumienia — zauważył jeden z nich — może to byli szpiedzy.
— W każdym razie my nie jesteśmy jedyni, którzy przewozimy tej nocy towar podejrzany — dodał drugi.
— Djabli wiedzą, kto to był; mój tytoń na wszelki wypadek ukryłem. Z francuskiemi więzieniami już raz miałem sposobność zapoznać się. Złóż wiosła, Bill, jesteśmy już u celu.
Za chwilę dno łodzi stuknęło o piasek wybrzeża. Moje zawiniątko wyleciało na ląd, a ja wyskoczyłem za niem. Wioślarze odbili od brzegu i odpłynęli szybko. Płonące światło na zachodzie znikło. Obłoki brzemienne burzą pokrywały nieboskłon, a nieprzenikniona ciemność rozpościerała się nad oceanem. Gdy się obejrzałem, aby jeszcze raz zobaczyć łódź moją, cienki deszcz smagał mnie po twarzy; słychać było srożenie