Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się burzy, a od wycia wichrów na morzu drżało powietrze.
Tak, była to straszna noc, pełna grozy, wtedy na wiosnę roku 1805, gdy po czternastoletniem wygnaniu znów po raz pierwszy stanąłem na ziemi francuskiej, której ozdobą i podporą moja rodzina była przez wieki. Kraj mych ojców źle się ze mną obszedł; za nasze zasługi zapłacono nam zniewagami, wygnaniem, konfiskatą majątku. Ale teraz zapomniałem o tych wszystkich smutnych i bolesnych przejściach. Upadłem na kolana i całowałem gorąco tę ukochaną ziemię błogosławioną.

II.
TRZĘSAWISKO.

W latach dojrzałości chętnie człowiek spogląda wstecz na przebytą już drogę życia, na jej różne zakręty, światła i cienie. Znany mu jest początek i koniec jego wędrówki. Dziś wie dokładnie, dokąd go wiódł każdy poszczególny krok, który niegdyś stawiał z lękiem i niepokojem w sercu lub też pełen dumnych nadziei, zapomniał prawie zupełnie o troskach, które go tak często dręczyły przed ważnemi postanowieniami. Ale wspomnienie owej burzliwej nocy mego powrotu do Francji nie wygasło we mnie jeszcze dzisiaj, mimo że od tego czasu upłynęło tyle lat i że przebyłem później tak zmienne koleje losu. Dziś jeszcze, gdy odetchnę słonem i ostrem powietrzem morskiem, przenoszę się myślą na to piaszczyste wybrzeże Francji, po którem stąpałem wtedy z taką radością, gdyż to była moja ziemia ojczysta.
Wreszcie podniosłem się z kolan i usiadłem na skale nadmorskiej, którą opłukiwały fale. Suwerena,