Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nach morskich i przeistoczą w zupełności żeglugą na morzu.
Nie mając chwilowo nic lepszego do roboty, jąłem wypytywać tego dziwnego Amerykanina o jego wynalazki i doszedłem wkrótce do przekonania, że mam do czynienia z warjatem. Powziął on tę szaloną myśl zbudowania okrętu, któryby mógł płynąć przeciw wiatrom i przeciw prądowi wody, zapomocą węgli i drzewa, któreby palono we wnętrzu okrętu. Prawił mi jeszcze inne niedorzeczności o beczkach pływających po morzu, napełnionych prochem, któreby mogły, przez samo zetknięcie się, wysadzić w powietrze największy okręt wojenny.
Z politowaniem przysłuchiwałem się tym śmiesznym wywodom i nie przypuszczałem wtedy nawet, że wpływ tych epokowych wynalazków na dzieje świata zaćmi niegdyś świetne czyny obecnych wojowników i dyplomatów, nie wyłączając nawet samego Napoleona.
Nagle umilkły śmiechy i rozmowy w sali, dał się słyszeć cichy szept. Zapanowało jakieś przykre uczucie, jak gdy między gromadkę wesoło bawiących się i swawolących dzieci wchodzi jakiś starszy człowiek, z posepnem i chmurnem obliczem. Kobiety i mężczyźni zerwali się ze swych miejsc. Na wszystkich twarzach widniało naprężenie pełne oczekiwania. Głucha cisza zaległa salę.
Na progu ukazał się Napoleon w zielonym surducie uniformowym; na białej kamizelce widniała czerwona wstęga. Twarz jego była blada jak zwykle.
Gdy cesarz się zjawiał na przyjęciach albo przy tym podobnych sposobnościach, nikt nie mógł nigdy z góry wiedzieć, jak się będzie tego dnia zachowywał. Raz był najweselszy i najbardziej rozmowny ze wszystkich — zdarzało się to częściej w owym czasie, gdy