Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„To tamten, przed nami, koło wielbłąda Fardeta.“
„Ten młody z wąsami? Nie bardzo go widzę w tem świetle, ale myślę, że go jeszcze dziobnę. Dziękuję panu.“
„Myślałem, że panu strzaskał żebra.“
„Nie, ale tak mnie wytłukł, żem prawie ducha wyzionął.“
„Pan jest żelazny człowiek. To było straszne uderzenie. Jak pan mógł tak prędko przyjść do siebie?“
Pułkownik chrząknął, chciał coś powiedzieć i zaciął się:
„Fakt jest, drogi panie, — wiem, że pan to zatrzyma przy sobie, zwłaszcza idzie mi o kobiety — ale pierwszy raz czuję się starym i widzę, że tracę wojskową postawę, którą zawsze tak sobie ceniłem“.
„Co? gorset? Boże święty!“ — krzyknął osłupiały irlandczyk.
„Drobna sztuczna podpora“ — odpowiedział sucho pułkownik i skręcił rozmowę na temat jutrzejszych perspektyw.
Dotąd jeszcze znajomym naszym wraca we snach wspomnienie nocnego pochodu przez pustynię. On sam był jak sen, przez cichość, z jaką ich niosły włochate, miękkie nogi wielbłądów i przez majaczące wokół