Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedziałem: „Jego 125 cesarska mość był tu przed minutą”.
— Kryjesz coś przedemną — rzekła z nieomylną intuicją kobiecą.
— Nie, wasza cesarska mość, powiedziałem to, co wiedziałem.
Józefina spoglądała kolejno na Talleyranda, na Berthier’a, a potem na mnie, jak gdyby chciała odgadnąć to, co źle ukrywały nasze powstrzymywane uśmiechy i postawy wprawione w osłupienie.
— Marszałku Berthier — rzekła w końcu głosem rozkazującym — chcę, żebyś mi powiedział, gdzie jest cesarz i co robi?
Marszałek, który zwykle miał umysł dosyć ciężki, powiedział kilka słów niezrozumiałych, kręcąc w grubych palcach kapelusz, potem odzyskując trochę spokoju:
— Ja... ja... ja nie wiem więcej, niż pan de Talleyrand — wykełkotał. — Cesarz nas... nas opuścił może przed trzem a minutami.
— Któremi drzwiami wyszedł?
Tym razem Berthier stracił głowę zupełnie.
— Lecz, wasza cesarska mość, ja... ja nie mogę, nie mogę... nie powinienem... niepodobna mi powiedzieć...
Wtedy cesarzowa we mnie wzrok utkwiła.
Wielki Boże, czy i mnie będzie badać? Lecz Józefina zwróciła się nagle do damy honorowej.
— Chodźmy, pani de Remusat. — rzekła gwałtownie — ponieważ ci panowie nie chcą nic powiedzieć, obejdziemy się bez nich.
Skierowała się do portjery, strzeżonej ciągle przez Constant’a, a za nią kilka kroków dama honorowa, której twarz pochmurna i chód ociągający, zdradzały, iż bez entuzjazmu wykonywała żądanie cesarzowej.