Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rewolwer i naboje. Skierował się następnie do mieszkania Hastiego. Wioślarz spożywał właśnie śniadanie, pijąc herbatę i czytając równocześnie „Sporting Times“.
— O, kogóż widzę — zawołał. — Co się stało? Czy chcesz herbaty?
— Dziękuję. Jestem już po śniadaniu. Chcę, ażebyś poszedł ze mną Hastie i zrobił to, o co cię poproszę.
— Najchętniej, mój drogi.
— Weź ze sobą mocny kij.
— Doskonale. Mam taką pałę, że możnaby nią zabić byka.
— I jeszcze jedna rzecz. Masz u siebie komplet lancetów. Daj mi najdłuższy.
— Proszę, oto jest. Ale jak widzę, ty się zbroisz, niby na wojnę. Może jeszcze czego potrzeba?
— Nie, to wystarczy.
Smith schował nóż i skierował się ku wieży. Przyjaciel towarzyszył mu.
— Nie jesteśmy już dziećmi, Hastie, — rzekł. Sądzę, że będę mógł działać sam, ale przez ostrożność zabieram cię ze sobą. Będę miał małą rozmowę z Bellinghamem. Jeśli przyjdzie mi mieć do czynienia tylko z nim, to oczywiście nie będę potrzebował twojej pomocy, jeżeli jednak przywołam cię, biegnij natychmiast na górę, wpadnij do jego pokoju i wal twoim kijem, ile wlezie. Czyś zrozumiał?
— Doskonale. Nie będę żałował ręki.
— A zatem pozostań tutaj. Być może, że nie zabawisz długo. Nie ruszaj się jednak z miejsca, dopóki cię nie zawołam lub dopóki nie zejdę.
— Będę stał, jak murowany.
Smith wszedł po schodach na górę, otwarł drzwi pokoju Bellinghama i wszedł do wnętrza.
Bellingham siedział przy stole i pisał. Obok niego w pośród nagromadzonych dziwacznych przedmiotów widniał sarkofag, zaopatrzony numerem