— Ale co to jest?
— To jest opowiadanie o tem wszystkiem, co się w ostatnich czasach wydarzyło. Wszystko to, co panu już ustnie opowiedziałem. Chcę, aby pan poświadczył.
— No dobrze, — rzekł Peterson, kładąc swój podpis pod nazwiskiem przyjaciela. Podpisałem. A co dalej?
— Zatrzymaj ten papier doktorze i przedłóż go dopiero wtedy, gdyby mnie zaaresztowano.
— Zaaresztowano? Za co?
— Za morderstwo. Jest to bardzo możliwe, a chcę być przygotowany na wszelką ewentualność. Jedna tylko droga stoi przedemną otworem i jestem najzupełniej zdecydowany pójść nią.
— Na miłość Boską, bądź ostrożny.
— Proszę mi wierzyć, że gdybym postąpił inaczej, to popełniłbym większą nieostrożność. Mam nadzieję, że nie będę potrzebował nudzić cię. — W każdym razie jednak czuć się będę spokojniejszym, wiedząc, że posiadasz na piśmie wyjaśnienia moich pobudek. Obecnie jestem gotów iść za twoją radą i położyć się spać, ponieważ muszę się na jutro wyspać, aby się czuć zupełnie rzeźkim.
Abercrombie Smith nie był zaiste człowiekiem, którego wygodnie byłoby mieć za nieprzyjaciela. Powolny, flegmatyczny, systematyczny, uprzejmy w obejściu, stawał się nieubłaganym, gdy go zmuszano do działania. W całej działalności swojej życiowej przejawił tę samą siłę woli i zdecydowane, jaka cechowała jego pracę naukową.
Porzucił swoje studja na jeden dzień, a nie chciał, aby dzień ten był stracony na marne.
Gospodarzowi swemu nie powiedział ani słowa o swoich projektach, ale już o godzinie 9-tej rano znajdował się na drodze do Oxfordu. Na High Street wstąpił do sklepu rusznikarza, kupił sobie