Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie inny człowiek, aniżeli wszyscy panowie, aniżeli p. Hastie, albo pan. On mówi sam do siebie jakieś okropne rzeczy. Dziwię się, że panu to nie przeszkadza. Nie wiem doprawdy, co mam począć?
— Nie rozumiem, co to was właściwie obchodzi, Styles?
— A jednak, to mnie interesuje, panie Smith. Może nie mam racji, ale jednak nie mogę się powstrzymać, aby się tem nie interesować. Niekiedy mi się zdaje, że ja jestem i ojcem i matką moich młodych panów. Wszyscy oni zwracają się do mnie jeżeli coś jest w nieporządku, ja zawsze umiem znaleźć jakąś radę, ale mister Bellingham proszę pana? Muszę wiedzieć przecież, kto chodzi nieraz po pokoju, gdy on wyhcodzi, a drzwi jego pokoju są zamknięte.
— Styles, mówicie głupstwa.
— Możliwe proszę pana, ale to jednak słyszałem na moje własne uszy, gdy...
— Styles, powtarzam, że mówicie głupstwa...
— Dobrze, proszę pana, zadzwoni pan na mnie kiedy pan mnie będzie potrzebował.
Smith nie zwracał uwagi na gadaninę starego służącego, ale pewien wypadek, który się zdarzył w klika dni potem, zrobił na nim przykre wrażenie i przypomniał mu słowa starego Thoma Stylesa.
Pewnego wieczora Bellingham przyszedł go odwiedzić dosyć późno i dzielił się z nim interesującemi wspomnieniami o mogiłach z górnego Egiptu, gdy nagle Smith, który posiadał słuch niezmiernie czuły, posłyszał wyraźnie szelest drzwi otwieranych na dole.
— Ktoś wszedł do pańskiego pokoju, albo też wyszedł stamtąd zauważył.
Bellingham zerwał się na równe nogi i przez chwilę pozostawał bez ruchu i bez słowa. Miał minę człowieka na poły przerażonego, na poły niedowierzającego.
— Zamknąłem drzwi na klucz... Jestem prawie