Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Barton nie gniewa się na pana. Właściwie mówiąc, to chłopisko poczciwe; lubi tylko zaczepiać nieznajomych. Do dzisiejszego rana byłeś pan dla niego nieznajomym, a teraz jest on zdania, że poznaliście się panowie doskonale. On z największą przyjemnością przyjmie pana na praktykę. Stawi się zawsze o oznaczonej przez pana godzinie.
— Dziękuję panom, — odrzekł Monthomeri i — „komitet trzech“ zadowolony i uradowany opuścił aptekę.
Monthomeri przesiedział w aptece kilkanaście minut, rozmyślając o położeniu, w jakim się znalazł. Uczył go boksowania w uniwersytecie pewien jegomość, którego swego czasu, zaliczano do championów średniej wagi. Nauczyciel ten prężył się, mając osłabione nogi i członki ciała nie dość elastyczne. Mimo to jednak, był on w wielu razach niebezpiecznym przeciwnikiem. W rezultacie Robert doszedł do takiej wprawy, że zaczął przewyższać nauczyciela. Nawet na zapasach uniwersyteckich otrzymał medal, a kierownik nie znajdował słów na pochwały. Twierdził przytem, że nigdy nie miał tak zdolnego ucznia i radził stanowczo, aby Monthomeri, poświęcił się sztuce bokserskiej, jako amator. Lecz Robert nie czuł najmniejszej chęci do zbierania wawrzynów na tym polu i nie poszedł za radą swego nauczyciela.