Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zdaje się, że na kominku jest jeszcze ogień — wymamrotał i dorzucił na stojące węgle kilka polan. Potem siadł przy mnie na posłaniu i, spojrzawszy na mnie, zawołał:
— O, Boże, jaki pan blady! Pan widział jakieś straszydło!
— Istotnie, widziałem niejednego stracha.
— W takim razie czarny lejek poskutkował?
— Teraz już za żadne pieniądze nie zgodzę się spać w towarzystwie tego przeklętego lejka.
D’Acre zaśmiał się.
— Sądziłem właśnie, że pan spędzi nader wesołą nockę — rzekł — ale ja również mam niewielkie zadowolenie. Bo zbudzić się o drugiej godzinie w nocy na czyjś przejmujący głośny krzyk to, muszę przyznać, nie należy do wielkiej przyjemności. Bądź co bądź wnioskuję z pańskich słów, że był pan świadkiem całej tej okropnej sprawy.
— Okropnej sprawy?
— Mówię o torturach za pomocą wody albo używając określenia z dawnych dobrych czasów „Króla Sohida“ — badania z udręczeniami. Czy pan dotrwał do końca?