Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja bym panu nie radził wywoływać awantury — oznajmił Monthomeri dobitnie, głosem powolnym, skandując każde słowo i hamując się z widocznym trudem, — wyjdź pan spokojnie, gdyż to dla pana będzie lepiej. Jeżeli się pan nie powstrzyma, to zapewniam, że będzie źle... Ha! zachciało się panu skandalu!... Proszę, masz pan!
Uderzenia nastąpiły prawie jednocześnie. Górnik zamierzył się z całej siły potężna jego pięść błysnęła koło ucha Monthomeri. Student odpowiedział szybko i ugodził górnika pięścią w podbródek. Uderzenie gbura uświadomiło go, że ma do czynienia z przeciwnikiem niezwykle silnym. Nie przypuszczał, aby w tym człowieku było tyle siły. Ale i górnik również nie liczył na opór i dlatego nie uniknął uderzenia.
Robotnik uderzył głową o narożną półkę, zwalił się na podłogę, skręcił nogi i rozłożył ręce. Był nieprzytomny, a z rozbitej głowy sączyła mu się krew cieniutkim strumieniem, zabarwiając tafle posadzki.
— I cóż? ma pan dosyć? — zapytał gniewnie Monthomeri, wstrzymując oddech.
Ale robotnik nie odpowiedział. W ciągu długiego czasu nie dawał znaku życia. Dopiero teraz Monthomeri zrozumiał, w jak niebezpiecznej znajdował się sytuacji. Na samą myśl o swem poło-