Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tyer pokał mi drzwi i zamierzał zejść, gdy naraz spostrzegłem coś, co mnie przejęło trwogą, pomimo moich dwudziestu lat doświadczenia. Z podedrzwi sączył się wązki strumyk krwi, który przepłynął przez korytarzyk i utworzył małą kałużę pod ścianą przeciwległą. Krzyknąłem, co skłoniło portyera do powrotu. Omal nie zemdlał na widok krwi. Drzwi były zamknięte od wewnątrz, ale podważyliśmy je we dwóch i wyłamali. Okno w pokoju było otwarte, a obok okna leżały, twarzą do ziemi, zwłoki mężczyzny w koszuli nocnej. Nie żył już widocznie od jakiegoś czasu, gdyż był sztywny i zimny. Gdyśmy go odwrócili, portyer poznał odrazu, że był to ten sam pan, który wynajął pokój jako Józef Stangerson. Przyczyną śmierci było pchnięcie nożem czy sztyletem w lewy bok, takie głębokie, że musiało przebić serce. A teraz przychodzi rzecz najdziwaczniejsza. Jak się panu zdaje, co znajdowało się po nad zamordowanym?
Dreszcz wstrząsnął mną od stóp do głowy, ogarnęło mnie przeczucie czegoś strasznego, zanim jeszcze Sherlock Holmes odpowiedział:
— Wyraz RACHE, napisany krwią.
— Tak jest — odparł drżącym głosem i przez dobrą chwilę milczeliśmy wszyscy.
Postępowanie nieznanego mordercy było takie systematyczne i takie niezrozumiałe, że zbrodnia stawała się tem straszniejsza. Nerwy moje, zahartowane na polu bitwy, zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa — drżałem cały.
— Widziano zabójcę — ciągnął dalej Lestrade. — Chłopiec, sprzedający mleko, idąc do mleczarni uliczką, między oborą a tyłami hotelu, zauważył, że drabina, leżąca tam zawsze, była oparta o jedno z okien na drugiem piętrze, które było otwarte na oścież. Chłopak, minąwszy hotel, obejrzał się i spostrzegł na drabinie jakiegoś człowieka, który schodził z takim spokojem, tak nie zdradzając żadnego