Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakież jest zatem wasze mniemanie?
— Otóż, mojem zdaniem, ścigał on Drebbera aż do Brixton Road. Tam zaszła między nimi nowa awantura, porucznik kropnął Drebbera laską, może w sam dołek, co spowodowało jego śmierć, nie zostawiając najmniejszego śladu. Deszcz był taki ulewny, że na ulicy panowała zupełna pustka i Charpentier mógł niepostrzeżenie zawlec zwłoki swojej ofiary do pustego domu. Co się tyczy świecy, krwi, wyrazu napisanego na ścianie i pierścionka, uważam, że to wszystko wybiegi, żeby zmylić ślad i wprowadzić w błąd policyę.
— Sprawiliście się doskonale, panie Gregson — rzekł Holmes tonem zachęcającym. — Doprawdy, myślę, że będziemy jeszcze mieli z was pociechę.
— Pochlebiam sobie, rzeczywiście, że nieźle poprowadziłem sprawę — odparł agent z dumą. Porucznik zeznał niezwłocznie, że śledził Drebbera przez pewien czas, ale wreszcie Drebber dostrzegł go i wsiadł do dorożki, by mu się wymknąć. P. Charpentier, wracając do domu, spotkał dawnego kolegę i odbył z nim długą przechadzkę. Zapytany gdzie mieszka ów kolega, nie był w stanie dać zadawalającej odpowiedzi. Myślę, że wszystkie te zajścia mają ze sobą niezaprzeczony związek. Bawi mnie tylko ten Lestrade, który się puścił fałszywym śladem. Obawiam się, że się niewiele dowie. Ale, a to co? tam do licha! toć to on sam we własnej osobie!
Istotnie w tejże chwili wszedł do pokoju Lestrade, pozbawiony wszakże tej pewności siebie i stanowczości, jakie cechowały jego obejście i ubranie. Twarz miał zmienioną, strwożoną, odzienie nieoczyszczone, zaniedbane. Przyszedł widocznie z zamiarem zasięgnięcia rady Sherlocka Holmesa, gdyż, spostrzegłszy kolegę, zmieszał się i nachmurzył. Stał na środku pokoju, obracając nerwowym ruchem kapelusz i niewiedząc co począć.