Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ści z wyszukaniem odpowiedniej powłoki na zbiornik gazu, ale widok olbrzymich wnętrzności tych płazów rozstrzygnął i to zagadnienie. Otóż macie rezultaty!
Założywszy jedną rękę za klapę podartej kurtki, drugą wyciągnął tryumfująco przed siebie.
Tymczasem pęcherz przybrał kształt dużej kuli i unosił się niecierpliwie w górę.
— Czyste szaleństwo! — złościł się Summerlee.
Ale lord John był zachwycony pomysłem.
— Stary spryciarz, co? — szepnął do mnie, poczem zwracając się do Challengera, dodał głośniej: jakżeż zbudujemy łódkę?
— I na to przyjdzie czas. Obmyśliłem już z czego ją zrobić i jak umocować. Na razie chcę was tylko przekonać że mój aparat zdolny jest wytrzymać ciężar każdego z nas.
— Wszystkich razem?
— Nie, ułożyłem, iż każdy z nas spuści się kolejno, jak na spadochronie, poczem pozostali przyciągną balon za pomocą przyrządu, którego udoskonalenie nie będzie dla mnie trudnem. O ile balon zdoła udźwignąć jednego z nas, i opuści się łagodnie w odpowiednim miejscu, — niczego więcej nie będziem odeń wymagali. A teraz zademonstruję wam mój przyrząd.
Przydźwigał spory złam bazaltowy i przymocował doń linę. Była to ta sama, za pomocą której