Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tej, którą pan trzyma w ręku. Może da to panu pojęcie o wielkości potwora. Sądząc po szczątkach chrząstek, kość ta nie jest okazem kopalnianym, lecz zupełnie świeżym. Co pan powie o tem?
— Prawdopodobnie słoń...
Profesor skrzywił się boleśnie.
— Niech pan nic nie mówi o słoniach w Południowej Ameryce. Nawet w tych czasach szkół powszechnych.....
— No to w takim razie — przerwałem — każde wielkie zwierze Ameryki Południowej, jak np. tapir?
— Upewniam pana, młodzieńcze, że znam się dobrze na mojej specjalności. To nie jest kość, ani tapira, ani żadnego zwierzęcia, znanego w zoologji. Należy ona do ogromnego, silnego i według wszelkiego prawdopodobieństwa, bardzo dzikiego zwierzęcia, które żyje, ale o którem nauka nic nie wie jeszcze. Czym pana jeszcze nie przekonał?
— W każdym razie bardzo mnie pan zainteresował.
— A więc sytuacja nie jest beznadziejna. Wyczuwam w panu pewną dozę zdrowego rozsądku, do którego będę się odwoływał. Pozostawimy zmarłego amerykanina, a wrócimy do mego opowiadania. Jak pan się łatwo domyśla, nie mogłem opuścić brzegów Amazonki nie zapoznawszy się bliżej z całą tą sprawą. Miałem wskazówki co do