Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest. I otóż Assajską palmę obrałem sobie za drogowskaz. Tajemnicze przejście znajduje się o pół mili stąd, po drugiej stronie rzeki; jest ukryte wśród drzew. W tem się mieści cały cud i tajemnica. Tam, gdzie zamiast ciemno-zielonych krzeków, widnieje jasno-zielone sitowie, znajdują w dalszym ciągu się wrota nieznanej krainy. Posuwajmy się naprzód a za chwilę sami się przekonacie.
Była to zaista prześliczna miejscowość. Dopłynąwszy do sitowia przepchnęliśmy przez nie czółna na przestrzeni kilkuset yardów, i znaleźliśmy się nagle na spokojnym, płytkim strumieniu, toczącymi czyste swe wody po piasczystem dnie. Szerokość jego nie przechodziła dwudziestu yardów, brzegi jego pokrywała obfita roślinność.
Nikt patrząc zdaleka, nie mógłby się domyśleć jego istnienia wśród tych roślin, ani śnić o cudnej krainie poza nimi.
Bo kraina była istotnie cudowna — piękniejszej niepodobna sobie wyobrazić. Gęste gałęzie drzew splatały się w górze, tworząc sklepienie, ozłacane łagodnym promieniem słońca. Kładł on się figlarnie na kryształowe wody strumienia, które piękne, same przez się, mieniły się w tym blasku wszystkiemi barwami tęczy. Czyste jak kryształ, nieruchome jak tafla szklana, zielonkawe jak szczyt lodowca, leżały przed nami w tym cichym tunelu, a każdy ruch naszych wioseł posyłał wzdłuż