Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziś wieczorem zdarzyło się przykre zajście, (pomijam miczeniem nieustanne kłótnie dwuch profesorów) które mogło zakończyć się tragicznie.
Wspominałem już poprzednio o Gomezie, tym metysie, który tak dobrze włada angielskim; jest to dobry i chętny pracownik, lecz niestety odznacza się, powszechna wśród metysów wadą ciekawości. Wczorajszego wieczoru ukrył się koło namiotu, gdzieśmy debatowali nad dalszymi planami podróży, lecz został wyśledzony przez olbrzyma Zambo, który jest przywiązany do nas jak pies, a zarazem pała nieubłaganą, rasową nienawiścią do metysów. Otóż Zambo porwał za kark Gomeza i stawił go przed nami, Gomes zaś wyciągnął nóż i byłby bezwątpienia zabił murzyna, gdy go ten, dzięki swej sile, nie był rozbroił. Sprawa zakończyła się początkowo połajaniem, poczem dwaj przeciwnicy podali sobie ręce i miejmy nadzieję, że wszystko się załagodzi.
Co do utarczek między uczonymi, to są one nieustanne i ostre. Trzeba przyznać, że Challenger jest w najwyższych stopniu zaczepny, natomiast Summerlee zgryźliwością swoją zaostrza wzajemne stosunki. Wczoraj wieczorem Challenger opowiadał nam, że nie lubi przechadzać się nad Tamizą, ze względu na przesąd, iż przy patrzeniu w rzekę można ujrzeć w jej głębi swoje przeznaczenie. Oczywiście, jest przekonany, że czeka nań opactwo Westminsterskie; Summerlee zauważył natych-