Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mu, bliżej będzie przejść przez te baryere, a potem ścieżką przez pola ot tam, gdzie chodzi jakaś pani.
— Zdaje mi się, że to miss Stoner — zauważył Holmes, przysłaniając oczy dłonią, by lepiej widzieć. — Tak — dodał, zwracając się do woźnicy — to dobry pomysł; pójdziemy.
Zapłaciwszy woźnicy, wysiedliśmy i nasz wehikuł zawrócił do Leatherhead.
— Niech ten chłopak myśli, że jesteśmy architektami i przyjechaliśmy tutaj na roboty, tak będzie lepiej — rzekł Holmes, przeskakując przez baryerę. — Dzień dobry, miss Stoner. Jak pani widzi, jesteśmy wierni danemu słowu.
— Czekałam na panów z taką niecierpliwością! — zawołała, witając nas gorącym uściskiem dłoni. — Wszystko składa się jaknajlepiej. Doktor Roylott pojechał do miasta i prawdopodobnie nie wróci przed wieczorem.
— Mieliśmy przyjemność poznać go — rzekł.
I w kilku słowach opowiedział wizytę doktora. Miss Stoner pobladła jak chusta.
— Boże wielki! — zawołała — a więc mnie śledził.
— Najwidoczniej.
— Jest taki przebiegły, że nigdy nie mogę być bezpieczna. Co on powie, jak wróci?
— Niech się ma na baczności, bo mógłby natrafić na przebieglejszego jeszcze. Musi pani dziś w nocy zamknąć drzwi od swego pokoju na klucz. Jeśli zechce użyć gwałtu, zabierzemy panią do ciotki w Harrow. A teraz, nie traćmy czasu i niech nam pani zaraz pokaże pokoje, które mamy zbadać.