Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dokoła panowała zupełna ciemność, ale miałem świadomość, że jestem w pustym domu. Podłoga trzeszczała pod naszymi skrzypiącymi butami, a moja wyciągnięta ręka dotykała ściany, z której zwieszały się strzępy tapety. Zimne, cienkie palce Holmesa objęły moją rękę w kostce i poprowadził mnie naprzód, długim korytarzem aż wreszcie ujrzałem mroczne światło ponad drzwiami.
Tutaj Holmes zwrócił się nagle na prawo i znaleźliśmy się w dużym, kwadratowym, pustym pokoju, słabo oświetlonym w samym środku jedynie blaskiem, padającym od latarni ulicznych. Szyby pokryte były grubą warstwą kurzu, tak, że mogliśmy tylko rozróżnić wzajemnie własne postaci. Mój towarzysz położył mi dłoń na ramieniu i przytknął usta tuż do ucha.
— Czy wiesz, gdzie jesteśmy? — szepnął.
— To jest napewno ulica Bakera — odparłem, patrząc z natężeniem przez brudną szybę.
— Właśnie. Jesteśmy w Camden House, który stoi naprzeciw naszego dawnego mieszkania.
— Ale dlaczego jesteśmy tutaj?
— Dlatego, że mamy ztąd świetny widok na ten malowniczy gmach... Czy mogę cię prosić, mój drogi, żebyś się nieco zbliżył do okna i spojrzał na nasze dawne mieszkanie... tylko ostrożnie, nie pokazuj się... na te pokoje, z których wyruszaliśmy na tyle przygód... Zobaczymy, czy trzy lata nieobecności pozbawiły mnie zupełnie władzy wprawiania cię w zdumienie.
Posunąłem się ostrożnie naprzód i spojrzałem na dobrze znane okno. Gdy wzrok mój na nie padł,