Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nim — wskutek ogólnej, bardzo poważnej narady — pewnej operacji, którą nasi weterynarze znakomicie umieli robić. „Inaczej pachnąć będzie kozłem“, mówili aresztanci. Potem Waśka zaczął tyć bardzo. Karmiono też go jak na wypas. Nakoniec wyrósł prześliczny wielki kozieł, z niezmiernie długimi rogami i niezwykle gruby. Bywało idzie i zatacza się. Jego także przyuczono chodzić z nami na robotę dla uciechy aresztantów i spotykanej publiczności. Wszyscy znali aresztanckiego kozła Waśkę. Bywało, gdy pracowano na przykład na brzegu, aresztanci nałamią gibkich gałązek łoziny, narwą jeszcze jakich liści, a na wale kwiatów i we wszystko to przystroją Waśkę: rogi oplotą gałęźmi i kwiatami, po całem tułowiu puszczą girlandy. Wraca bywało Waśko do ostrogu, idąc zawsze przed aresztantami, wystrojony, przyozdobiony, a oni idą za nim i widać, że się pysznią wobec przechodniów. Do tego doszło to lubowanie się Waśką, że niektórym z naszych przychodziło nawet do głowy, jak dzieciom: „czyby nie pozłocić rogów Waśce?“ Ale o tem tylko pogadano, nie zrobiono tego. Pamiętam zresztą, żem pytał Akima Akimycza, najlepszego u nas złotnika po Icku: czy można naprawdę pozłocić kozłowi rogi? Akim uważnie spojrzał na kozła, głęboko się zastanowił i odpowiedział, że ostatecznie można, „ale to będzie nie trwałe, a przytem zupełnie nieużyteczne“. Na tem się skończyło.