Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po mistrzowsku. Zaczął od ustępstwa, z pewnem nawet uznaniem wysłuchał uwag krytycznych swego współzawodnika, ale złapawszy go na jednem słowie, skromnie i stanowczo zrobił mu uwagę, że się myli, i zanim Jełkin zdołał się opamiętać i objaśnić swoje słowa, dowiódł mu, że mianowicie w tem a tem się myli. Jednem słowem Jełkin zbity został bardzo niespodziewanie i zręcznie, a choć pomimo tego wziął górę, przecież i partya Kulikowa była zadowolona.
— Nie, dzieci, jego nie łatwo zbijesz, umie się bronić — mówili jedni.
— Jełkin więcej umie! — robili uwagę inni ale tonem łagodnym.
W obu partyach nagle zapanowała wielka gotowość do ustępstw.
— Nie to, że umie, ale ma rękę lżejszą. A co się tyczy bydlęcia, to i Kulików nie da się zjeść w kaszy.
— Nie da się zjeść w kaszy! Zuch!
— Nie da się.
Nakoniec wybrano i kupiono nowego Gniadka. Był to wyborny konik, młody, ładny, mocny, wyglądał nadzwyczaj przyjemnie i wesoło. Rozumie się, że i pod wszelkimi innymi względami okazał się bez błędu. Zaczęły się targi: żądano trzydziestu rubli, nasi dawali dwadzieścia pięć. Targowano się gorąco i długo, dodawano i opuszczano. Nareszcie samym aresztantom wydało się to śmieszną rzeczą.