Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



X.
Letnia pora.

Oto już i początek kwietnia, zbliża sięWielkanoc. Powoli zaczynają się letnie roboty. Słońce z każdym dniem cieplej i jaskrawiej świeci, powietrze pachnie wiosną i drażniąco działa na organizm. Nadchodzące dni piękne rozkołysują i zakutego człowieka, budzą w nim jakieś żądze, pragnienia, tęsknotę. Żal za swobodą wydaje się jeszcze silniejszym pod jarzącymi promieniami słońca, niż w pochmurny dzień jesienny lub zimowy: widać to na twarzach wszystkich aresztantów. Wprawdzie cieszą się oni z jasnych dni, ale jednocześnie wzmaga się w nich niecierpliwość i porywczość. W istocie, zauważyłem, że u nas na wiosnę częściej zdarzały się kłótnie więzienne, częściej rozlegał się krzyk, gwar, hałas, częściej bywały zajścia. A obok tego nieraz zdarzało się podpatrzeć na robocie czyjś wzrok zadumany, uporczywie wpatrzony w dal siniejącą hen na drugim