Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Hm.... A oto chciałem was, Aleksandrze Piotrowiczu, zapytać: czy to prawda co mówią, że są małpy z rękami do pięt a wysokie, jak najwyższy człowiek?
— Tak jest, są takie.
— Jakże to one wyglądają?
Objaśniłem i to, o ile wiedziałem.
— A gdzież mieszkają?
— W gorących krajach. Są na wyspie Sumatrze.
— Czy to w Ameryce? Mówią, że tam ludzie chodzą głowami na dół?
— Nie, głową w dół nie chodzą. — Pytacie zapewne o antypodów.
Objaśniłem, co to jest Ameryka i o ile można było, co to antypodzi. Słuchał z równą uwagą, jak gdyby umyślnie dla antypodów tu przybiegł.
— A-a! A oto przeszłego roku o hrabinie Lavallière czytałem, od adjutanta przynosił książkę Arefjew. Czy to prawda, czy tak tylko wymyślono? Napisał Dumas.
— Rozumie się, że wymyślono.
— No, bądźcie zdrowi. Dziękuję.
I Pietrow znikał. Prawie nigdy nie rozmawialiśmy inaczej, jak w ten sposób.
Zacząłem wywiadywać się o nim. M. (Polak), dowiedziawszy się o tej znajomości mojej, ostrzegał mię nawet. Powiedział mi, że wielu katorżnych budziło w nim przestrach, szczególnie z początku, w pierwszych