Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozmyślałem — wzmocnię się fizycznie, wyjdę stąd zdrowy, czerstwy, silny, nie stary. Nie omyliłem się: praca i ruch wielką przyniosły mi korzyść. Z przestrachem spoglądałem na jednego z moich towarzyszy (ze szlachty). jak on gasnął w ostrogu, jak świeczka. W szedł tam razem ze mną, jeszcze młody, piękny, pełen sił, a wyszedł nawpół zrujnowany, siwy, ledwie włócząc nogami i z astmą. Nie, myślałem sobie, patrząc na niego: ja chcę żyć i żyć będę. Ale też dostawało mi się z początku od katorżnych za moje zamiłowanie w pracy i długo ścigali mię pogardą i szyderstwami. Alem się nie oglądał na nikogo i ochoczo ruszałem wszędy, naprzykład do palenia i tłuczenia alabastru — jednej z pierwszych robót, które poznałem.
Była to lekka praca. Władza inżynieryjna gotową była według możności podawać ulgę w pracy szlachcie, co zresztą nie było wcale pobłażaniem, ale tylko sprawiedliwością. Dziwnie by było zadawać człowiekowi, który był o połowę słabszym fizycznie i nigdy nie pracował, tyleż pracy dziennie, ile według ustawy zadawało się prawdziwemu robotnikowi. Ale to „pobłażanie“ nie zawsze się praktykowało, a nawet kiedy się praktykowało, to jakby ukradkiem, czujnie bowiem pilnowano z boku, aby tego nie było. Dość często praca była ciężką i wtedy naturalnie dla szlachty ciężar jej był dwa razy większym, niż dla innych robotników. Do alabastru wy-