Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

spokojnie i naturalnie mówili do mnie w taki sposób: „a no trzeba poczekać, da Bóg ukończę karę, a wtedy....“ Całe znaczenie słowa „aresztant“ polega na tem, że to jest człowiek bez woli, a tracąc pieniądze on już działa „według swej woli“. Nie zważając na wszelkie piętna, kajdany i nienawistne pale ostrokołu więziennego, które mu świat boży zasłaniają i ogradzają go, jak zwierza w klatce — może on dostać wódki, to jest surowo zakazanej przyjemności, posmakować jagodowej nalewki, może niekiedy (chociaż niezawsze) przekupić swoich najbliższych zwierzchników, inwalidów a nawet podoficera, którzy przez palce będą patrzali na to, że on narusza prawo i dyscyplinę, może jeszcze w dodatku zucha wobec nich udawać, a zucha udawać aresztant niezmiernie lubi, t. j. lubi pokazać się wobec towarzyszy, i w siebie wmówić „choć na chwilę“, że ma mocy i władzy daleko więcej, niż się zdaje; — jednem słowem może nahulać się, nahałasować, narozbijać, obrazić kogoś najsilniej, i dowieść mu, że on to wszystko „może“, że to wszystko „w naszej mocy“, to jest wmówić w siebie to, o czem biedakowi i pomyśleć trudno. Oto jest może, mówiąc nawiasem, przyczyna, dla której daje się powszechnie spostrzegać w aresztantach, nawet w trzeźwym stanie, skłonność do zuchostwa, do chełpliwości, do komicznego i naiwnego, choćby tylko urojonego wynoszenia się. A wreszcie w całem tem hula-