Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w ostrogu; ale uderzała mię zawsze w ostrogu surowość i bezlitosność najmujących, tak w tym, jak w innych razach. „Wziąłeś pieniądze, więc służ!“ — To był argument nie znoszący dalszej odpowiedzi. Najmujący — za pieniądz, który dawał najemnikowi, brał wszystko, co mógł wziąć od niego, i jeszcze uważał się za jego dobroczyńcę. Hulaka, pijany, rzucający pieniądze na prawo i lewo bez rachunku, takiego posługacza swojego oszukiwał w zapłacie; zauważyłem to nie w jednym ostrogu, nie przy jednym majdanie.
Powiedziałem już, że w kazarmie prawie wszyscy zasiedli do jakichś zajęć: prócz graczy, było nie więcej jak pięciu ludzi, zupełnie próżnujących; ci też zaraz położyli się spać. Moje miejsce na narach wypadło przy samych drzwiach. Z drugiej strony nar moich, głowa o głowę ze raną, mieścił się Akim Akimycz. Do godziny dziesiątej, czy do jedenastej, pracował on, kleił jakąś różnokolorową chińską latarkę, którą zamówiono u niego w mieście za dobrą cenę. Latarki robił po mistrzowsku, pracował metodycznie, nie odrywając się od pracy; kiedy ją zaś ukończył, to starannie sprzątnął wszystko, rozesłał swój materacyk, pomodlił się i przyzwoicie ułożył się do snu. Przyzwoitość, porządek posuwał do najdrobniejszego pedantyzmu i oczywiście, musiał się uważać za bardzo rozumnego człowieka, jak wszyscy ludzie tępego umysłu i ograniczeni. Nie podobał mi się od pierw-