Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Chwila przed karą, naturalnie, straszną jest dla skazanego i w kilka lat potem zdarzało mi się widzieć dosyć aresztantów pod sąd oddanych, w wigilię fatalnego dla nich dnia. Zwyczajnie spotykałem się z takimi aresztantami w szpitalu, w izbach aresztanckieh, kiedym tam leżał chory, co zdarzało się dość często. Aresztanci w całej Rossyi wiedzą o tem, że najlitościwsi dla nich ludzie — to doktorzy. Nie robią oni różnicy między aresztantami, jak to mimowoli czynią prawie wszyscy ludzie postronni, z wyjątkiem chyba prostego ludu. Ten nigdy nie wypomina aresztantowi jego przestępstwa, jakkolwiek jest ono okropnem i przebacza mu wszystko, jako temu, który poniósł już karę i jest nieszczęśliwy. Niedaremnie lud rossyjski wszędzie nazywa zbrodnię nieszczęściem, a zbrodniarzy nieszczęśliwymi. Określenie to pełne głębokiego znaczenia, a tem ważniejsze, że utworzone nieświadomie, instynktownie. Co się zaś tyczy doktorów, to ci są prawdziwą ucieczką dla aresztantów w wielu razach, szczególnie, gdy są pod sądem i trzymani są surowiej od innych.... I oto podsądny, obliczywszy prawdopodobny termin strasznego dnia kary, wchodzi często do szpitala, aby choć trochę oddalić ciężką dla siebie chwilę. Kiedy zaś powraca ztamtąd, prawie napewno wiedząc, że fatalny termin nazajutrz, opanowuje go prawie zawsze silne wzburzenie. Niektórzy przez ambicyę ukrywają swoje uczucia, ale niezręczny,