wrót do snu rycerza i giermka, uszczęśliwionych ze zwycięstwa nad wielkoludem. Don Kiszot i Sanczo nie uwierzyli, jakoby czerwony płyn był winem.
— To czary sprawiły — mówił Don Kiszot — że tułów i głowa zrąbanego wielkoluda gdzieś znikły i że krew jego ma zapach i smak czerwonego wina.
Królewna Mikomikonu odjechała natychmiast, prosząc, żeby podziękowano Don Kiszotowi za zgładzenie Pandafilanda, który aż w tym zajeździe ją ścigał.
Powrócił też i proboszcz do swojej plebanji, a cyrulik, zawsze wystrojony w piękną, czarną brodę, wynajął wóz w rodzaju kojca do przewożenia baranów, przy pomocy gospodarza i jego parobka przeniósł śpiącego jeszcze Don Kiszota do wozu i zamknął go w nim; następnie rozbudził Sanczę i tak wyruszyli z powrotem do domu.
Kiedy Don Kiszot późnym rankiem oczy otworzył, nie mógł pojąć, co się z nim dzieje. Dopiero towarzysz królewny Mikomikonu powiedział mu, że skutkiem śmierci Pandafilanda, ona, oswobodzona, odjechała drogą powietrzną do swego królestwa, że i on sam wkrótce za nią podąży; ale że krew wielkoluda rzuciła urok na Don Kiszota, musi więc rycerz tymczasowo jechać na takim wózku.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/083
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.