Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiszot odczyścił ją z największą usilnością, o ile to było możliwe. Niestety, brakło części hełmu, skutkiem czego tył głowy był nieosłonięty. Ale dzielny wojak powinien sobie umieć radzić w potrzebie. Don Kiszot dorobił więc brakujący kawałek z tektury. Wyglądało to jako tako. Trzeba tylko było spróbować mocy połatanego szyszaka. Wyjął więc szablę, rąbnął nią parę razy i całotygodniowa robota rozleciała się w strzępy.
Przykrość ta nie odstręczyła Don Kiszota. Dla mocy wydrutował swój szyszak i nie wątpił już, że teraz będzie doskonale uzbrojony. Ale już nie próbował, czy poprawiona robota oparłaby się ciosom jego szabli.
Teraz pomyślał o swojej szkapie. Prawda, że koń miał tylko skórę i kości, a wad więcej, niż włosia w ogonie. Ale Don Kiszot nie oddałby go za najognistszego bojowego rumaka. Cztery dni rozmyślał nad tem, jakąby mu dać nazwę, żeby brzmiała pięknie i szumnie. Wreszcie nazwał go Rosynantem.
Chcąc, żeby jego chwała opromieniła także i kraj, z którego był rodem i żeby zarazem jego nazwisko było dłuższe i dźwięczniejsze, nazwał się Don Kiszotem z Manczy.
Pozostawała jeszcze jedna trudność. Czem byłoby drzewo bez liści, ciało bez duszy? — Czem byłby rycerz bez miłości? Don Kiszot z Manczy musiał znaleźć jakąś piękność, że-