Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się sami narzędziem własnej kaźni; albo głupców, w których przesąd do szczętu zdławił głos natury, lub wreszcie istot niewydarzonych, w których natura nie domaga się swoich praw.
kapelan. — Jakbyś na to patrzał. Ale wy się przecież nie żenicie?
oru. — Żenimy się.
kapelan. — Cóż to jest, to wasze małżeństwo?
oru. — Pozwolenie mieszkania we wspólnej chacie i sypiania we wspólnem łożu, dopóki nam to odpowiada.
kapelan. — A skoro wam przestanie odpowiadać?
oru. — Rozłączamy się.
kapelan. — A cóż staje się z dziećmi?
oru. — O cudzoziemcze! to pytanie do reszty mi odsłania głęboką niedolę twego kraju. Wiedz, mój przyjacielu, że tutaj, urodzenie dziecka jest zawsze szczęściem, a śmierć jego przedmiotem łez i żalów. Dziecko jest bardzo cenne, ponieważ ma się stać człowiekiem; toteż, dbamy o nie o ileż więcej niż o rośliny i zwierzęta! Urodzenie dziecka staje się przyczyną radości domowej i publicznej; jestto pomnożenie majątku dla chaty, i siły dla narodu; to para ramion i rąk więcej w Otaiti; widzimy w niem rolnika, rybołowcę, myśliwca, żołnierza, małżonka, ojca. Wracając z chaty męża do domu rodziców, żona zabiera z sobą dzieci które wniosła w posagu; dzieli się po połowie te, które urodziły się w czasie wspólnego pożycia, wyrównując, o ile to możliwe, płeć męzką i żeńską, w ten sposób aby przypadła każdemu mniej więcej jednaka ilość dziewcząt i chłopców.