Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i poprzysiągł w obliczu ołtarza, iż przebaczy winnemu o ile się oskarży sam.
przeor. — Niema głupich!
brat. — W obawie aby podejrzenie i kara nie padły na niewinnego...
przeor. — Oddał się w ręce wicekróla!
brat. — Przemówił doń w te słowa: „Spełniłem, panie, twój obowiązek. To ja skazałem i wydałem na śmierć zbrodniarzy, których ty powinieneś był ukarać. Oto protokóły, stwierdzające ich zbrodnie. Ujrzysz w nich metodę postępowania sądowego którego się trzymałem. Miałem pokusę aby zacząć od ciebie; ale szanowałem w twej osobie dostojnego monarchę którego przedstawiasz. Życie moje jest w twoich rękach; możesz nim rozrządzać.
przeor. — Co też się stało.
brat. — Nie wiem; ale wiem, że, przy całym tym pięknym zapale sprawiedliwości, ów człowiek był tylko mordercą.
przeor. — Mordercą! to ostre słowo: jakież inne miano możnaby mu dać, gdyby zabijał uczciwych ludzi?
ja. — Szaleństwo!
siostra. — Byłoby pożądane, aby...
brat, do mnie. — Jesteś monarchą: sprawę tę przedłożono ci do rozstrzygnięcia; jakżeż ono wypadnie?
ja. — Księże, zastawiasz mi pułapkę; i dam się w nią chwycić. Skazałbym wicekróla aby zajął miejsce szewca, a szewca aby zajął miejsce wicekróla.
siostra. — Bardzo dobrze, bracie.

Ojciec ukazał się z powrotem z ową pogodną