Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Trzeba, żeby mnie żałowano!... — szepnął maczając pióro i kreśląc następne linije:
»Ojcze mój!
»Te kilka słów, które piszę, a które czytać będziesz, zawierają ostatnią prośbę, ostatnie życzenie umierającego....
»Dotknąłem Cię nieraz w życiu i często bywałem powodem Twego zmartwienia, a teraz w chwili gdy oczy moje zamknąć się mają na zawsze, czuję cały ciężar tych win moich i żałuję za nie i opłakuję je z głębi serca....
»Okropne postanowienie, które dziś powziąłem zmartwi Cię, mam bolesne przeświadczenie tego.... Wierzaj, że nie mogłem postąpić inaczej jak postępuję.... Okoliczności, o których dzięki Bogu nie dowiesz się nigdy, sprawiają, że za powinność uważam sobie opuścić ten świat, na którym jestem niepotrzebnym i gdzie byłbym już od dawna ciężarem wszystkim moim gdyby nie niezmierna, nie wyczerpana ich dla mnie pobłażliwość....
»Błagam Cię zatem, Ojcze, byś mi przebaczył śmierć moją jak mi tylekroć przebaczałeś życie....
»Ostatnie to już z wszelką pewnością zmartwienie, jakie Ci sprawię.
»Powiedz obu moim siostrom, Dyannie i Blance, że o nich i o Tobie jest moja myśl ostatnia i że je proszę, by o swym bracie myślały bez goryczy i modliły się za niego
»Żegnam Cię, Ojcze mój, za chwilę nie będziesz już miał syna.

»Gontran de Presles«.

Wicehrabia odczytał ten list, nie bez pewnego zadowolnienia miłości własnej i powiedział sobie:
— Zdaje mi się, że wcale niezgorzej.... Bez wątpienia jest w nim coś takiego, że wzruszyć by zdołał kamienne nawet serce!... W tydzień zapomną wszystkich wad moich a wynajdywać będą same tylko cnoty. Nieszczęściem ja już tylko nie będę mógł powrócić, by się przypatrzeć temu.... Wielka to szkoda.
Gontran wyjął drugi arkusz papieru, złożywszy i włożywszy w kopertę list przeznaczony dla ojca i począł pisać:
»Stanowczo, Panie baronie (skoro takim jest tytuł, który uznałeś za właściwe sobie nadawać), grałeś ze mną w grę niezbyt szczęśliwie obmyśloną.... Zbyt ciężko dawałeś mi uczuć moje okowy, zrywam je więc i uciekam ci.
»W ostatniej chwili, jak pan utrzymywałeś, zbraknąć mi miało odwagi.
»Jak się zdaje złym byłeś pan prorokiem.
»Nie mówię ci »do widzenia«, panie baronie. Nie zobaczę cię już a to mi sprawia rzeczywistą przyjemność, nawet wobec dość poważnych okoliczności, w których się znajduję.
»Jakkolwiek rodzina de Polart jest dość blizko spokrewnioną z rodem de Presles’ôw (przynajmniej wedle tego co pan utrzymujesz.... choć na to nie dajesz coprawda dowodów), upoważniam pana z całego serca, byś po mnie nie przywdziewał żałoby.
»Kończę, życząc panu na przyszłość zręczniejszych kombinacyj i spekulacyj szczęśliwszych niż ta, która się wali, dzięki pistoletowi, który ujmuje w tej chwili prawa dłoń wielce Mu mało oddanego sługi

»Wicehrabia Gontran de Presles.«

Włożywszy list ten w kopertę, napisał na nim adres: Panu baronowi de Polart, Hotel Royal w Tulonie, następnie zaś zapalił święcę, aby zapieczętować oba listy.


XXVII.
INNY ZAMYSŁ GONTRANA.

Gontran zapalił świecę i zabrał się do zapieczętowania obu napisanych przed chwilą listów.
Zaledwie wszakże rozpalił u jej płomienia lak wonny, na którym wycisnąć miał swój herb rodzinny, przerwał sobie nagle tę czynność.
Daleko to jest od czary do ust, tak przynajmniej utrzymuje mądrość narodów.
Między pierwszą myślą o samobójstwie a urzeczywistnieniem tej myśli, leży przesteń ogromna.
Gontran działał w najlepszej wierze, powziąwszy postanowienie odebrania sobie życia, tak samo gdy pisał listy, które tu powtórzyliśmy.
Nagle wiatr powiał z innej strony. Młody człowiek począł nagle z innej strony przyglądać się całej sprawie.
Słaby uśmiech zarysował się na jego ustach pobladłych, płomień przelotny zaświecił w zaćmionych jego żem a oczach.
— Trzeba przyznać, — wymówił półgłosem, — naprawdę za głupi! Jeszcze tylko kilka minut a byłbym odegrał strasznie głupią rolę!...
Zabijać się!...
A to po co, jeśli łaska?...
»Śmierć moja nie przyniosłaby szkody nikomu odwrotnie byłaby korzyścią dla wszystkich... i wszyscy też cieszyliby się i śmieli z mojej bezprzykładnej głupoty....
»Naprzód skorobym tylko umarł, baron Polart zjawiłby się u ojca i przedsiawiłby mu oblig na pięćdziesiąt tysięcy franków, noszący jego podpis i z obawy, aby nie rzucić plamy na pamięć moją, ojciec by mu wypłacił bez najmniejszej kwestyi....
»Następnie w wieku mego ojca, wobec tego stanu osłabienia przedwczesnego a postępującego tak szybkim krokiem, mało prawdopodobnem się wydaje, bądżcobądź mówi tam baron Polart, byśmy potrzebo-