Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziś wieczór?...
— Powiedz: dziś w nocy, matko, bo potrzeba mi będzie niemało godzin i łez niemało nim znajdę każde potrzebne doń słowo... nim słowa te zgromadzę w zdania....
Nerwowy dreszcz wstrząsnął calem ciałem młodej dziewczyny tak, że aż uderzyły o siebie jej zęby.
Ale było to tylko chwilowe.
— Dam ci ten list, — ciągnęła dalej Dyanna po chwilowej przerwie. — Czy to ty sama, matko podejmujesz się mu go. przesłać?
— Ja mu go wręczę sama... nie wyjdzie on z rąk moich jak na to, by się dostać w ręce Jerzego.
— Dziękuję ci, moja matko, tak to będzie dobrze.... A teraz wracajmy, bo, powtarzam ci to, nie wystarczy mi chyba ta noc cała....


XV.
KTO GOTUJE PRZYSZŁOŚĆ.

Dość już późno było następnego poranka, a Dyanna nie ukazała się jeszcze ani też nie zadzwoniła. Pani Presles, cokolwiek zaniepokojona, skierowała się ku apartamentom córki... otworzyła drzwi po cichu i weszła bez szelestu aż do jej sypialni.
Dyanna, ubrana całkowicie, rozciągnięta była na łóżku, z twarzą tak bladą jak twarz umarłej, z powiekami okrążonemi szerokiemi sinawemi obwódkami i spała tym snem twardym, który poprzedzają bezsenne noce.
Na małym stoliczku między dwoma lichtarzami, w których świeco wypalone były do szczętu, leżała koperta, zapieczętowana czarnym lakiem i zaadresowana do Jerzego Herbert.
Pani de Presles podeszła do łóżka... uklękła przy niem i przycisnęła usta do czystego czoła córki.
Dyanna zbudziła się natychmiast i wraz z otwarciem oczu, odzyskała całkowitą przytomność umysłu.
— Moja droga matko, — rzekła, odpłaciwszy pieszczotą pocałunek matki i sięgając ręką do stolika, — oto jest ten list... zawiera on moje przeznaczenie... Weź go... Daruj mi, że ci go oddaję zapieczętowany; ale czytanie go byłoby dla ciebie nową boleścią a dla mnie nowym wstydem.... Dość już wszakże, że wzrok Jerzego zatrzyma się na tych wierszach, które ręka moja kreśliła ze wstrętem i które paliły mi widokiem swym oczy.... Nakoniec, ofiara jest dokonaną.... niechajże teraz Bóg rozstrzyga....
— Droga córko, — spytała pani Presles, — czy ty cierpisz?
— Nie... matko.... Doznają teraz tego głębokiego spokoju, który następuje po wszelkiem nieodwołalnie powziętem postanowieniu.... Dusza moja i ciało są zdrętwiałe... Oczekiwać będę mego wyroku bez obawy.
— Czy nie zejdziesz do nas dziś rano?
— Pozwól mi, matko moja, zostać w moim pokoju i pozostać w nim samą, aż do chwili, w której mi los mój zwiastujesz.... Wszakże to dziś rozstrzygnie się wszystko, nieprawdaż?...
— Tak, dzisiaj... za kilka godzin....
Dyanna przemogła się na uśmiech.
— Widzisz matko, — rzekła następnie, — że przynajmniej nie będzie mi potrzeba zapasu cierpliwości skoro oczekiwanie będzie tak krótkiem....
Hrabina nie mogła nalegać.... Uścisnęła ponownie córkę i wyszła z jej pokoju unosząc z sobą list nieszczęsny.
W chwilą potem kładła w kopertę ćwiartkę papieru. na której nakreśliła te tylko jedyne słowo:
»Przybywaj pan«.
Na kopercie położyła nazwisko Jerzego.

śniadanie zgromadziło u stołu generała, hrabinę i Gontrana:
— Moje dziecko, zrobisz mi małą przysługę, nieprawda? Młody chłopak skrzywił się nieco w obawie, aby żądana przysługa nie popsuła mu czasem osobistych jego projektów.
Hrabina mówiła dalej.
— Chodzi o to, abyś siadł na koń i natychmiast powiózł ten bilecik do Jerzego.
Gontran odetchnął. Willa Herbert leżała tak, że nie potrzebował bynajmniej zbaczać z drogi, jadąc do Tulonu.... Odpowiedział więc wielce uprzejmie i w kilka minut po śniadaniu opuszczał już dziedziniec.
Jerzy, który od dnia poprzedniego już oczekiwał z trawiącym niepokojem przybycia posłańca z zamku Presles, wybiegł naprzeciw Gontrona.
Ten zszedł z konia z całem poczuciem swego dostojeństwa wysłużonego dyplomaty.
— Mój drogi Gontranie, — pytał żywo Jerzy, — czy masz co dla mnie?...
— Tak... tak mam coś dla ciebie, mój drogi....
— Co takiego?
— List.
— Od panny Dyanny?...
— Niezupełnie.
— Od kogóż więc?... od kogo?... Mów prędzej, moje kochane dziecko, mów prędzej!
— Uspokój no twe nerwy, mój drogi Jerzy.... List, który polecono mi wręczyć tobie, jest od samej — że pani hrabiny de Presles... a że cię nie chcę wystawiać na tortury niepewności, wywiązuje się z mego posłannictwa, oddając ci go bezzwłocznie....